„Specjalnego Złotego Dinozaura, nagrodę dla wybitnego artysty i pedagoga, otrzymał w tym roku słowacki reżyser – Martin Šulik. W ramach imprez towarzyszących konkursowi pokazano jego dwuczęściowy film dokumentalny „25 z sześćdziesiątych, czyli czechosłowacka nowa fala”. Autor, (który nakręcił również 28 godzinnych filmów przybliżających sylwetki twórców tamtego czasu) przygląda się fenomenowi nowej fali jako zjawisku dokonującemu artystycznego przełomu, poszukującemu nowatorskiego języka, ale także w kontekście kulturowym, społecznym, wreszcie politycznym. Film Šulika stworzył doskonały punkt odniesienia dla wyróżnionych prac; dokonania adeptów mogły przejrzeć się jak w lustrze, w mozaikowym, monumentalnym dziele słowackiego twórcy.
Złoty Dinozaur przypadł bowiem szkole FAMU za kontynuację tragiczno-ironicznej tradycji czeskiego kina, a Grand Prix otrzymała studentka tej uczelni. Bohatera filmu Viery Čákányovej „100 dni” tyle właśnie dzieli od 65 urodzin. Węgierski biolog molekularny, dziś emeryt, przygląda się kondycji współczesnego świata z chłodnym naukowym dystansem, próbując określić swoje w nim miejsce.
Ten chłód udziela się widzom; trudno Belę polubić, nawet rozumiejąc jego namysł nad rzeczywistością, treść i sposób – diagnozujący – wypowiadanych refleksji. Robiąc zakupy w Tesco zauważa, że cykle natury zostały dziś zastąpione sezonowymi wyprzedażami w supermarketach. Ponieważ jego chora na raka żona popełniła samobójstwo, Bela nie ma wątpliwości, że eutanazja powinna być od pewnego wieku standardem. A starość jest jak rak. On sam nie zamierza biernie czekać. Jego patentem – na względną co prawda – nieśmiertelność jest hibernacja. Poczynił już pierwszy krok, zakupił okazyjnie zamrażarkę Whirpool, odpowiednich rozmiarów…
„100 dni” jest filmem gatunkowo niedookreślonym; schemat fabularny zostaje wypełniony materią dokumentalną. Te zabiegi korespondują z bardzo dziś żywą tendencją w dokumencie, który myli tropy co do swojej gatunkowej kwalifikacji. Film Čákányovej powstał z inspiracji prozą Michela Houllbecqa. Czeska nowa fala lat 60. korzystała obficie ze źródeł literackich – od Hrabala po Kafkę, od Fuchsa po Faulknera. (…)
Dyrektor programowy festiwalu Bogusław Zmudziński skorzystał z przywileju, pozwalającego mu wybrać Wielkiego Niedocenionego, dopełniając w ten sposób oficjalny werdykt. Wyróżniając meksykańskie „Lalki” Miguela Salgado, wybrał film wstrząsający i świetnie zrealizowany, a jednocześnie przełamał monotonię męskocentrycznej perspektywy.
Tytułowymi lalkami są dziewczynki, dwie siostry molestowane seksualnie przez ojca. Solidny pan domu łączy wyrafinowane upodobania muzyczne z krzywdzeniem własnych dzieci; potrzebuje stymulującego rytuału w postaci udzielanych córkom lekcji gry na fortepianie. Potworność tematu pedofilii i kazirodztwa pozwala zbliżyć się do tajemnicy czystego zła, ale nie – zrozumieć. Zrozumieć można tylko ofiarę, choć cofamy się z przerażeniem wobec czynu, którego w finale dokonuje. Tym bardziej, że umiejętnie prowadzona przez reżysera odtwórczyni roli starszej z sióstr – Valerie przedstawia niezwykle wiarygodny, kliniczny wręcz obraz wykorzystywanego seksualnie dziecka.
Na pokazie zamykającym festiwal meksykańska fabuła spotkała się z nagrodzonym Brązowym Jabberwockym „Złym człowiekiem” – norweską animacją Anity Killi. Urzekająca plastycznie historia małego Boya, świadka i ofiary przemocy domowej, opowiedziana głosem synka autorki, porusza do głębi. Są takie sekrety, które nie powinny pozostać w ukryciu, w tej kwestii zgodni są młodzi twórcy z tak odległych geograficznie krajów, wyrażający się w różnych gatunkach, wielorakimi środkami artystycznymi.”
Magdalena Lebecka, Sekrety, których nie wolno ukrywać, „Kino” 2011, nr 1, s.30, 32.
Zapisz się do newslettera wypełniając pola poniżej. Postaramy się Cię uszczęśliwić.
Subscribe to the newsletter by filling in the fields below. We will try to make you happy.